wtorek, 11 sierpnia 2015

Sound Shapes - Trójkąty i kwadraty...



Po czym rozpoznamy dobrą grę muzyczną? Na pewno po braku zawiłej kampanii dla jednego gracza, która usilnie próbuje z prostej gry opierającej się na klikaniu w odpowiednim rytmie stworzyć arcydzieło, które ma porwać miliony i zmusić ich do rozmyślania nad swoim życiem. Podobnie jest w przypadku Sound Shapes - platformowej gry rytmicznej, stworzonej przez SCE Santa Monica Studio odpowiedzialnego za taką familijną serię jak God of War, wydanej przez Sony Computer Entertainment, na PlayStation Vita, 3 oraz 4.
Nie znamy imienia głównego bohatera, „z czego jest zrobiony?”, „czym jest?” oraz „do czego zmierza?”. Odpowiedzi na te pytania nie znajdziemy w tej grze. Poznamy, a raczej odkryjemy radość płynącą ze zdobywania kolejnych nutek, odblokowujące nowe dźwięki na planszy.
Sound Shapes zostało podzielone na 5 krain, które zostały zaprojektowane przez: Shaw-Han Liema, Jonathana Maka, Jima Guthriea, Deadmau5a oraz Becka. Każda z nich to paczka 3 - 4 poziomów o rosnącym poziomie trudności.


Trójkąty i (kopnięte) kwadraty



Nie znam utworów żadnego z powyższych muzyków - jedynie Deadmau5 wydaje się znajomy ze  słyszenia - w związku z czym nie wiedziałem z czym będę miał do czynienia w grze, a do fanów muzyki elektronicznej nie należę. Z pewnością się teraz zapytacie: Dobra, dobra… Ale na czym polega ten tytuł? Już wyjaśniam. Polega na ukończeniu każdego poziomu. Koniec. Każda plansza ma swój unikalny motyw muzyczny, skomponowany przez jednego z pięciu wymienionych wcześniej muzyków. Poza tym, jeżeli chcemy wzbogacić nasze przejście możemy dodatkowo zdobywać rozsiane po planszy „nutki”, poszerzające gammę dźwięków/beatów lecącego w tle podkładu. Nie jest to konieczne do ukończenia poziomu, dlatego też nie uświadczymy końcowych podsumowań naszych poczynań. Zostało to zastosowane z pewnością z myślą o niedzielnych graczach, po to aby większość z nich nie miała problemu z ukończeniem tytułu i czerpała radość z „tworzenia muzyki”. Może nie jest aż tak prosto, gdyż nasza postać widocznie ma uczulenie na kolor czerwony i każdy kontakt z tym kolorem kończy się dla niej rychłą śmiercią. Na całe szczęście w świecie Sound Shapes spotkacie masę puntów kontrolnych, w znacznym stopniu ułatwiających zabawę, pozwalając na czerpanie radości z muzyki.


Do końca już nie jest tak daleko...



Mimo tego nie wiemy kim i czym jest nasza postać, możemy snuć domysły, że może być jakąś lepką istotą, gdyż jedną z jej zalet jest możliwość przyklejania się ścian i sufitów w kolorach innych niż czarny, umożliwiając w ten sposób dotarcie do miejsc, do których nie mają wstępu śmiertelnicy podlegający prawom powszechnego ciążenia. Poza tym nasza masa przypominająca jajko na miękko potrafi zmieniać prędkość toczenia, co przydaje się w momentach, gdy spotkamy na naszej drodze jakąś przepaść lub szybszego przeciwnika w śmiertelnym dla tego gatunku, kolorze czerwonym. Tak jak wspomniałem wcześniej, mamy do czynienia z grą muzyczną, w związku z czym całe poziomy wprost tętnią muzyką i dźwiękiem. Przeciwnicy - czerwone plamy bądź różnorodne kształty - poruszają się w rytm lecącego w tle motywu, który nie raz należy wyczuć aby bezpiecznie ich ominąć - napisy na  unoszących się kostkach zmieniają się wraz ze słowami piosenek, a za najbardziej uroczy element gry można bez wątpienia uznać dym ulatniający się z kominów wydający śpiewnie „Aaaaaa..”. Lokacje przez to cieszą oko oraz wprost emanują bajkowością. Gra została w pełni spolonizowana, może nie posłuchamy sobie tutaj dialogów, lecz poczytamy sobie wszystkie napisy w menu w naszym ojczystym języku.

Na zdjęciu główny bohater - jajko


Dobrze, więc łatwą część gry mamy za sobą. Czas trochę podkręcić zabawę. Po ukończeniu wszystkich podstawowych poziomów, odblokowujemy dwa dodatkowe tryby. Są to: Tryb Śmierci oraz Szkoła Beatu. Przejście pierwszego z nich to nie droga usłana różami… Sami twórcy zaznaczają, że tryb jest na tyle trudny iż może stopić nam twarz. Jeżeli już podejmiecie się ryzyka, to przygotuje się na spotkanie z muzyczną wersją Super Meat Boya a co za tym idzie - liczne chęci rzuceniem konsoli/kontrolera o podłogę. Tryb Śmierci, to zmodyfikowana wersja każdego z poziomów, polegający na wyzbieraniu wszystkich „nutek” w określonym czasie. Na całe szczęście plansze zostały ograniczone do jednego wybranego segmentu, jednak na nieszczęście wspomniane „nutki” za każdym ponownym uruchomieniem pojawiają się w losowym miejscu, w związku z czym nie ma możliwości nauczenia się położenia każdej z nich aby uprościć sobie zabawę. Na całe szczęście ukończenie każdego z Trybu Śmierci nagradza gracza srebrnym trofeum, dlatego też jeżeli należycie do grona łowców trofeów, warto zainteresować się tym tytułem. Szybka platyna (przy odpowiednim treningu) na trzech platformach gwarantowana! :D



Drugim, niesamowitym, dodatkowym trybem jest Szkoła Beatu. Tak, jeżeli macie wakacje i nie chcecie się uczyć, odpuście sobie. Jeżeli jednak nie boicie się wyzwania i muzyka w duszy Wam gra, to musicie zajrzeć do niego. Polega on na odtwarzaniu kolejnych sekcji dźwiękowych, poprzez zaznaczanie na kratownicy - taki odpowiednik pięciolinii - pojedynczego dźwięku, które później przeradzają się w poszukiwany rytm. Sprawia to niesamowitą frajdę. W podstawowej wersji gry znajdziemy aż 12, których pozytywne ukończenie każdego z nich ponownie zostaje nagrodzone srebrnym trofeum. A jest to dopiero przystawka przed daniem głównym, które przygotowali nam twórcy w postaci DLC rozszerzającym bibliotekę Szkoły Beatu o dodatkowe 55 utworów! Łowcy Trofeów, wiecie jaki to łup?!

Spoiler - rozwiązanie jednej klasówki ze Szkoły Beatu


Poza tym, w grze zagościły elementy społecznościowe. Dzięki edytorowi plansz samodzielnie możemy tworzyć lokacje, nadawać im własnego brzmienia, a następnie publikować w sieci. Jak to już nas LittleBigPlanet nauczyło, gracze to pomysłowe istoty, które nie raz wpadają na lepsze pomysły niż sami twórcy gry. Warto więc od czasu do czasu spojrzeć co nowego zostało opublikowane, bo niekiedy potrafią się trafić niesamowite perełki. 


Nie było niebieskiego


Tak prezentuje się całe Sound Shapes. Prostota zabawy, rewelacyjna muzyka oraz przyjemna dla oka bajkowa oprawa to główne zalety tej gry. Nie doświadczymy w niej urzekającej i poruszającej opowieści o kryzysie ludzkości, lecz zostaniemy pochłonięci przez wpadające w ucho rytmy, pozostające w nim na długi i to bardzo długi czas. Jeżeli więc jesteście fanami takich produkcji jak Rock Band, Guitar Hero, czy Amplitude, a nie odtrącają Was dwuwymiarowe platformówki, to jedyne co mogę Wam powiedzieć, to życzyć miłej zabawy. Gra jest dostępna za darmo w sierpniu dla subskrybentów PlayStation Plus, więc nie obawiajcie się zbytnego odchudzenia portfela.
W recenzji zabrakło Davida Podsiadło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz