piątek, 31 stycznia 2014

Rock Band 3 - recenzja


Masz mało czasu? Zapraszamy do zapoznania się z recenzją trwającą 49 sekund. Jeżeli dysponujesz czasem, życzę miłego czytania. - Cytryn

"Jak się Pan czuje, jako perkusista zespołu The Lemons?" - powędrowało do mnie pytanie podczas wywiadu do pewnego czasopisma.
"Jestem dumny z tego, że go założyłem i niezmiernie się cieszę, że pozostali członkowie jeszcze mnie z niego nie wywalili." - odpowiedziałem jednej z dziennikarek.
"Może opowie nam Pan, o przepisie na sukcesu? Bardzo o to proszą fani."
 "Witajcie! Nazywam się Cytryn. Jestem perkusistą zespołu The Lemons, a przy okazji prowadzę kanał PojeGrani. Dzisiaj postanowiłem Wam opowiedzieć o sekrecie mojej kariery.
 Byłbym nadal uderzającym w gary szarym człowieczkiem, gdyby nie pewna gra. Moja przygoda z zespołem zaczęła się gdy do mojej konsoli powędrował Rock Band 3. Podpiąłem swoją starą plastikową perkusję i zaczęło się. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zmiana wyglądu menu głównego. Twórcy zrezygnowali z klasycznego trybu Story, który został zastąpiony Road Challenge.  Jest to zbiór wyzwań, które mogłem ukończyć samemu lub z innymi członkami mojego zespołu podróżując po całym świecie. Polegają one głównie na tworzeniu łańcucha Overdrive, albo graniu serii nutek bez pomyłki. Gra została pozbawiona tzw. "trybu opowieści", a gracz w ten sposób uzyskał wcześniejszy dostęp do wszystkich utworów. Jest to pewnego rodzaju ukłon w stronę niedzielnych graczy, którzy kupili tą grę aby pobawić się ze znajomymi grając swoje ulubione kawałki. Jednak prawdziwy zespół musi zmierzyć się z wyzwaniami rzucanymi przez Rock Band'a jeżeli chce stać się sławnym na cały świat. W grze pojawił się również pasek na dole ekranu. Jest to menu dla każdego gracza (bądź instrumentu), z którego poziomu może wejść w opcje gry lub ubrać swojego wirtualnego członka zespołu. Ułatwia on szczególnie dołączanie innych osób podczas zabawy. W dowolnym momencie gry, gracz może odłączyć  lub podłączyć się do zespołu, bez konieczności wracania do menu głównego i cosumizowania swojego Bandu..."
"Przepraszam! Niestety nie wiem na czym polega ta gra. Możesz to jakoś bardziej wytłumaczyć?" - zapytała się dosyć wiekowa reporterka. Jej wiek oraz ilość zmarszczek na twarzy tłumaczyło jej niewiedzę na temat gier muzycznych.
"Gra wydaje się bardzo banalna...Hmm... Wytłumaczę to inaczej. W grze wcielasz się w pasek, który  ma uratować swoją planetę przed najazdem pięciokolorowych cukierków. W odpowiednim momencie, należy przycisnąć odpowiedni przycisk na plastikowym instrumencie aby zniszczyć najeźdźcę. Gra dysponuje pięcioma poziomami trudności. Easy - banalny nawet dla niemowlaka. Expert - doprowadzi do krwawienia palców nawet zawodowego gitarzystę.  Obrońcami planety są:
- Mikrofon - on wyszkoli Cię na wokalistę. Dzięki niemu pociągniesz tłum na koncercie do wspólnego śpiewu. Wystarczy wydawać z siebie odpowiednie odgłosy, aby trafiać w kolorową linię. W Rock Band 3 możesz śpiewać w chórze wspólnie z trzema przyjaciółmi, aby skopać tyłek przybyszom z kosmosu.
- Perkusja - to dzięki niej nauczysz się rytmicznego uderzania w różne przedmioty i wprowadzisz do szału innych domowników. Aby zabić jeden cukierek, należy uderzyć pałeczką w bęben lub nacisnąć pedał aby Walnąć Bassem.

- Gitara- dzięki niej nabierzesz biegłości w palcach i staniesz się mistrzem solówek na koncertach. Tu walka z kosmitami wygląda podobnie jak w przypadku perkusji. W odpowiednim momencie naciśnij guzik na gryfie i pociągnij za strunę, aby zmieść wrogów. Wraaa!!
- Keyboard - też nauczy Cię biegłości palców, ale przede wszystkim zrodzi w Tobie drugiego Chopina. Tu gra wygląda bardzo podobnie jak na gitarze. Twórcy nawet pozwolili rozgrywać sekcje klawiszowe przy pomocy gitary, abyś nie musiał kupować nowego instrumentu.
Rock Band byłby niczym bez swojej wielkiej biblioteki utworów. Na płycie z grą znajdują się 83 piosenki, jednak możliwe jest importowanie utworów z poprzednich części. Dodatkowo w sklepie z muzyką RB znajdują się kolejne kawałki, a cena ich nie przekracza 1,19 funta. Tak, funta. Aby posmakować dodatkowej dawki utworów musisz posiadać zagraniczne konto PSN. Polacy niestety muszą nacieszyć się kawałkami dostępnymi na płytach. Gra oferuje ponad 2 tysiące utworów, więc nawet największy wybrzydzający znajdzie coś dla siebie. Liczę, że Pani również skusi się do zagrania." - uśmiechnąłem się w stronę pytającej i sięgnąłem po szklankę, aby napić się wody.
"Dziękuję! Ale czy ta gra ma jakieś jeszcze innowacje poza nowym trybem gry i paskiem na dole ekranu?" - do dyskusji dołączył się pewien dziennikarz.
"Tak jak wcześniej wspomniałem, w Rock Band 3 można pograć przy pomocy Keyboarda. Instrument ten nie zawitał w poprzednich odsłonach. Faktem jest, że piosenek z sekcją klawiszową jest jak na lekarstwo, ale jak się trafi, gra się bardzo przyjemnie. Kolejnym ulepszeniem, który rzuca się w oczy bardziej niż nowe menu główne, jest nowy silnik graficzny. Postaci wyglądają jakby były wyciągnięte z animacji Pixara, przez co grafika cieszy oko i nadaje grze bajkowy charakter. Wiadomość, którą za chwilę przekaże może nie spodobać się fanom trybu multiplayer. Twórcy zrezygnowali z zaimplementowania w trzeciej części Rock Band trybu Score Duel oraz Tug War. Mnie osobiście przypadły do gustu, jednak autorzy przewidzieli, że gry muzyczne ledwo trzymają się na tym świecie i poprzez małą liczbę graczy na serwerach gry będzie wiać pustkami. Chciałbym..."
"Czy chce nam Pan właśnie powiedzieć, że ta cała gra opiera się na bezsensownym graniu na plastikowych "rzeczach", którym daleko do prawdziwych instrumentów? Dlaczego mam marnować czas szarpiąc plastikową strunę?" - wtrącił pewien dziennikarz, który przerwał moją wypowiedź. Nienawidzę kiedy mi się przerywa!

"Proszę mi nie przerywać w wypowiedzi! Właśnie chciałem powiedzieć, że w grze zagościł tryb Pro. Polega on na odgrywaniu piosenki na prawdziwym instrumencie. Ludzie z Harmonix wiedzieli, że znajdzie się taka osoba jak Pan. Jeżeli jesteś posiadaczem instrumentu z wyjściem przez kabel MIDI, możesz podłączyć go pod specjalną przejściówkę sprzedawaną osobno na stronie MadCatz. Jeśli nie masz takiego instrumentu, możesz zakupić gitarę, perkusję lub keyboard dedykowany pod Rock Band 3. Specjalnie z myślą o nowicjuszach Harmonix rozbudowało swój słynny Rock Bandowy samouczek, w którym laicy będą mogli zakosztować podstawowych chwytów gitarowych, klawiszowych oraz perkusyjnych. Po opanowaniu gry na danym instrumencie będziesz mógł podpiąć go pod komputer przy pomocy kabla MIDI i nagrywać swoją pierwszą płytę." - liczyłem, że to już było ostanie pytanie, dlatego spakowałem kartki do teczki, miałem wstać i podziękować za zadane pytania, jednak pewien dziennikarz zapytał się o coś jeszcze...
"Czyli poleca Pan tą grę każdemu?" - powiedział cicho reporter.

"Tak! I to bez zastanowienia. Gra otrzymuje wszystkie klawisze keyboarda, na pałeczki perkusji. Każdy miłośnik muzyki powinien sięgnąć po ten tytuł aby zakosztować gry na instrumencie. Nawet jeżeli miałby być z plastiku." - tymi słowami zakończyłem swój dosyć długi wywiad. Liczę, że Was Drodzy Czytelnicy nie zanudziła ta historyjka i sięgniecie po ten rewelacyjny tytuł. W tym miejscu się z Wami żegnam i do przeczytania w następnej recenzji. Cześć! 

środa, 29 stycznia 2014

Czy warto sikać na stojąco? Czyli wojna konsol i fanbojów.

"War, war never changes..." Jeden z najbardziej znanych i prawdziwych cytatów z serii Fallout. Czas  napisać co sądzę na temat wojen. Tym razem nie skupię się na wielkich giwerach wytaczanych przez strony konfliktu, ale na słowach, które padają przez "żołnierzy". Witajcie, nazywam się Cytryn. Prowadzę kanał PojeGrani, a dzisiaj odpowiem na pytanie: Czy warto sikać na stojąco? Zapraszam.
 Jak wcześniej napisałem, wojna się nie zmienia. Od zarania dziejów, ludzie bili się o wszystko. Czy to o podstawowe środki jak jedzenie, czy o błahostki jak sposób oddawania moczu. Dlatego w dzisiejszym świecie mamy wojny religijne (nie chcę nikogo obrażać, ale walki o to "że mój Bóg jest lepszy od Twojego" są moim zdaniem bez sensu), zamieszki kiboli, czy toczące się na łamach różnych portali - wojny konsol prowadzone przez ich fanbojów. Tu przejawia się nasza zwierzęca cecha: lubimy walczyć i udowadniać swoją rację, która nie zawsze jest właściwa. Są na naszym świecie ludzie, którzy lubią pobawić się w małego Chihuahua. Podskakuje do ogromnego Bulteriera głośno go obszczekując na lewo i prawo, podczas gdy osoby postronne (w tym przypadku właściciele psów) olewają takie zachowanie lub próbują rozdzielić walczące psy. Ta druga grupa zazwyczaj wychodzi z takiej potyczki z zadrapaniem na ręce. Bolesne, prawda? Ja należę do tej pierwszej. Każdy konflikt staram się obserwować z boku, ponieważ chciałbym zachowywać neutralność. Zazwyczaj przynosi to pewne korzyści. Przytoczę przykład z mojego życia. Pewnego zimowego wieczoru wracałem do domu. Niestety, moja droga powrotna przechodziła przez pewne osiedle, na którym toczą się bójki na tle "kibolskim" i podczas tej nocnej przechadzki zostałem grzecznie zapytany przez gościa przypominającego King Konga: "E! Za jakim  klubem idziesz?". Odpowiedziałem, że nie interesuję się piłką nożną(co akurat jest prawdą) i może dlatego dzisiaj jestem wstanie siedzieć i pisać tego posta. Czas przerzucić się z ulic na strony internetowe, które w obecnych czasach stały się ogromnym polem bitwy.
 ATI, czy nVidia? iPhone, czy inne smartfony? MAC, czy PC? COD, czy Battlefield? Guitar Hero, czy Rock Band? I ulubione pytanie zadawane przez większość czytelników tego posta: Xbox, czy PlayStation?
"Xbox!!!" - dobiegają okrzyki z jednego końca sali.
"PlayStation!!!" - słychać wrzaski z drugiej strony.
"Proszę o ciszę!!!" - wrzasnęło siedzące po środku sali Nintendo. Mimo tego, że jego wołania na chwilę zwróciły uwagę dobierających sie do gardeł oponentów, po chwili na auli ponownie zawrzało.
"Wszyscy cisza! Teraz ja chcę coś powiedzieć!!!" - Wrzasnął Cytryn. Podniósł swoje 4 litery z loży słuchaczy, wyciągnął z kieszeni pogniecioną kartkę i zaczął czytać:
"Zgromadzeni na tej sali, szanowno komisjo i inni słuchacze. Czy nie warto skończyć ten odwieczny spór? Odłożyć naostrzone pady, skończyć dusić kablem i zaprzestać rzucanie w innych płytami. Rozumiem, że niektórzy wolą szukać skarbów w Uncharted. Poszukiwacze! Starajcie się zrozumieć miłośników kolorowych miotaczy laserów; nie każdy został stworzony do ratowania wszechświata. Fani Przekładni Wojny!  Złączcie siły i stawcie razem opór wrogowi w tzw. "Killzonie". Obydwie strony płacą ten sam abonament, aby bawić się z innymi przez sieć. Każdy z was lubi grać, dlatego kupiliście konsolę, która jest do tego stworzona. Każdy z Was wybrał ten sprzęt, który najbardziej spełniał jego preferencje. Jedni lubią tańczyć przed telewizorem nie trzymając dodatkowego kontrolera, drugim wygodniej gra się w FPSy trzymając prawdziwą spluwę, a nie machając ręka przy obiektywie kamerki. Swoim krzykiem nie przekonacie innych do zakupu tego sprzętu, którego jesteście posiadaczami. Jedynie zdenerwujecie innych ostrząc swoje tępe zęby. Są lepsze podłoża do wojen. Ja uważam, że sikanie na stojąco jest o wiele wygodniejsze niż na siedząco. Ktoś na sali się ze mną nie zgadza? O! Widzę kilka... kilkadziesiąt rąk w górze. Nas jest jednak więcej! Wojownicy, zróbcie swoje!"
 Na sali ponownie zapanował chaos. Nawet osoby, które wcześniej siedziały po środku podzieliły się na dwie grupy. Zwolenników stania i miłośników siedzenia. Ci, którzy siedzieli w grupie słuchaczy i obserwatorów, nadal byli dumni z zajmowanego przez siebie miejsca. Cytryn usiadł, schował pogniecioną kartkę i przyglądał się z boku wojnie, którą wywołał. Nie był dumny ze swojego czynu, jednak zauważył, że grupa krzyczących "Xbox" łączy się z grupą krzykaczy "PlayStation", aby razem mogli wrzasnąć "Na Siedząco!!!"(Nawet dołączyli się do nich nintendowcy). W grupie siła i w niej czujesz się raźniej. Pisząc w komentarzach "HALO, to kupa, bo nie wyjszlo na plejstejszyn!!11" nie jesteś kimś wyjątkowym. Jesteś jednym z krzykaczy, który za chwilę zostanie uciszony przez inne szczekające psy Chihuahua. Dlatego puknij się w łeb zanim Twoje palce dotkną broni (w tym przypadku klawiszy na klawiaturze) i wpadniesz w wir tej niekończącej się wojny. Homo Sapiens Sapiens, nigdy nie dojdzie do tego, że nie liczy się na czym grasz. Liczy się to, że gra sprawia Ci przyjemność.
 Chcąc wywołać wojnę, która może połączy te dwie strony platformowego konfliktu zadam jeszcze jedno pytanie: " A Ty drogi czytelniku, wolisz załatwiać swoje potrzeby na stojąco, czy siedząco?" Może jednak nie warto posuwać się za daleko, ponieważ to pytanie może paść z ust King Konga, który przyłapie Cię w nocy na spacerze i pogrozi oklepaniem facjaty.  
Nie będę Mojżeszem internetu, który odciągnie tabuny gimbusów od komentarzowego spamu i zapalania lontu do bomby z napisem "wojna konsol". Będę tylko małym Cytrynem, który popełnił tekst z wieloma błędami językowymi oraz opublikował go na wspólnym blogu. ;)


wtorek, 21 stycznia 2014

Jak stawiać klocka? Czyli kilka słów o Let's Playach!




"Cześć! Witam wszystkich bardzo serdecznie!  Ja jestem Cytryn, a to jest mój blog." Tymi słowami, mógłbym rozpocząć swój Vlog, których jest coraz więcej na polskim YouTube. Jednak według badań, na Tubie nie dominują amatorskie filmiki kręcone z ręki, a klipy pokazujące jak ktoś gra w symulator górnika. Co jest powodem filmowego spamu na YT? Witajcie! Nazywam się Cytryn, prowadzę kanał PojeGrani,a przed Wami... chwila, to nie jest filmik. Mam tu napisać dlaczego nie lubię Minecrafta i Let's Play'ów... Zapraszam!
 Pominę wstęp i przejdę do sedna. Let's Play to najgorsze co mógł stworzyć człowiek. Materiał ten (jeżeli można go nazwać materiałem) nie wymaga kompletnie nakładu pracy. Wystarczy gra, program do zgrywania obrazu z komputera i mikrofon. Jeżeli ktoś by się przyczepił, to połączenie z internetem jest potrzebne aby ściągnąć cracka do programu i gry oraz opublikowania swojego arcydzieła. Wystarczy przez 15 lub 10 minut nawijać na dowolny temat i filmik gotowy. "Co mnie dzisiaj spotkało", "Czy lubię jeść kotlet sojowy?", "Powiem Wam co widzę na ekranie " - to tematy najczęściej poruszane przez Youtuberów noszących tytuł Let's Playera. Hmm... Stworzenie własnego intra, na którym widz zobaczy nick  3D Zagrajmera oraz posłucha warkotu wiertarki może zająć 1 lub więcej dni.  Sami przyznajcie, czy warto oglądać jak ktoś gra w grę i słuchać jak opowiada co się dzieje na ekranie? To jak jedzenie przetrawionego przez kogoś posiłku. Usłyszę od tej osoby jak smakowało oraz nasycę się jedzeniem zjedzonego kotleta. Bleee... Kolejne wiaderko poproszę!

 Wiem, że niektórym to się może podobać. Ja wolę sobaczyć sobie serial, niż podziwiać jak ktoś zbiera fragi w Battlefieldzie, wygłaszając przy tym mowę opisującą obrazek przedstawiony na telewizorze lub monitorze. Jednak swojego bloga mam od tego aby dzielić się własnymi uwagami :D
  Coraz częściej można spotkać się z osobą, która chwali się ukończeniem gry oglądając Let's Play. Co ciekawe, ta osoba nazywa siebie graczem. Ciekawe jak każe na siebie mówić, po usłyszeniu wykładu z fizyki? Proszę Państwa, mamy nowego Einsteina! Let's Play - w dosłownym tłumaczeniu oznacza Zagrajmy! Po wpisaniu w wyszukiwarkę frazy "Let's Watch" niestety nie znalazłem osoby komentującej jakiś film (wyszukiwarka zaproponowała mi natomiast, fragment czyjeś rozgrywki z GTA V). Ciekawe dlaczego nikt nie postanowił nakręcić czegoś takiego? Może dlatego, że prezentowanie filmu, który nie jest własnością "Let's Watchera" jest nielegalne. Podobnie jest z Let's Playami.  Komercyjne wykorzystywanie wielko budżetowych tytułów jest zabronione. Zakaz ten nie dotyczy jednak większości gier niezależnych. Taką grą na przykład jest Miecraft. Nie ma chyba osoby, która nie słyszała o tej grze. Jeżeli ten post czyta jakiś odhibernowany jaskiniowiec, Minecraft to gra w której możesz budować i tworzyć co Ci wpadnie do głowy. To jak zabawa klockami LEGO tylko na komputerze lub konsoli. (Ciekawe czy ukaże się LEGO Minecraft?)
 Nie należę do grona ludzi lubiących stawiać wirtualne klocki na wirtualnym gruncie lub w powietrzu. Jestem w grupie osób miłujących długie leżakowanie w cieniu i oczekiwanie na wirtualnego oponenta lub walenie w perkusję niszcząc spadające wirtualne cukierki. Nie każdy rodzi się Bobem Budowniczym lub Michałem Aniołem.  Pochwalam osoby  poświęcające swój czas na tworzenie ogromnych budowli oraz całych metropolii, które chcą się pochwalić swoimi dokonaniami w sieci. Jednak tworzenie seriali z budowy, którym bardzo blisko do "Mody na Sukces" jest bezsensowne. Pokazywanie jak przetrwać nadchodzącą falę Creeperów razem z innymi osobami, albo kolejny dzień w wirtualnym świecie Miecrafta i zarabianie na tym, to istny gwałt na ludzki mózg. Zagrajmerzy mówią, że filmiki które tworzą, to chęć podzielenia się myślą, uwagą, spostrzeżeniem z resztą świata. Nie mogą wybrać innego sposobu "dzielenia się"? Nie warto pisać od razu wierszy, które w przyszłości będą interpretowane na lekcjach polskiego przez moje prawnuki. Ale recenzja, blog z kilkoma uwagami jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Robienie dobrego Vloga to nie jest prosta rzecz. Sam nie jestem miłośnikiem tej formy, jednak mam jednego ulubionego Vlogera, który niestety porzucił tą działalność i przerzucił się na pisanie do pewnego serwisu o PlayStation. Jeżeli przeczyta, te moje wypociny bardzo się z tego powodu ucieszę ;).
Nie będę Mojżeszem internetu, który odciągnie tabuny gimbusów od wodopojów z przetrawionym pokarmem. Będę tylko małym Cytrynem, który popełnił tekst z wieloma błędami językowymi oraz opublikował go na wspólnym blogu.

"Pozdrawiam Was i życzę miłego dnia. Papa!" ~ facet od Twojej Tuby

czwartek, 9 stycznia 2014

Ograniczenia, ograniczenia, ograniczenia... Ograniczenie?


Żądza ludzi do posiadania najnowszych nowinek technologicznych oraz chęć zarobku wielkich firm produkujących owy sprzęt, pokroju Samsunga czy Sony, implikują szybki postęp. Użytkownicy chcą kupować sprzęt tani i niezawodny, a przede wszystkim wydajny i szybki. Każda z firm stara się sprostać oczekiwaniom użytkowników oraz wyprzedzić konkurencję, pakując do swoich urządzeń coraz to lepsze podzespoły, ekrany HD, Full HD, czy też ostatnio bardzo popularne 2K i 4K. O ile przy urządzeniach stacjonarnych, takich jak telewizory czy komputery, jest to całkowicie uzasadnione i nieszkodliwe, tak w przypadku urządzeń mobilnych nie jest to całkiem słuszne. Jak wszyscy wiemy, każde urządzenie pobiera prąd, którego nigdy nie jest za dużo. Najnowsze, tak zwane "topowe" smartfony są już wyposażone w ekrany Full HD, o przekątnych często przekraczających 5", szybkie czterordzeniowe procesory taktowane do nawet 2,3 GHz (tyle miał podkręcony procesor AMD Athlon x4, w moim poprzednim komputerze!), oraz mnóstwo technologii jak NFC czy LTE.

A więc bitwa toczy się o prąd...
W tym miejscu dla przybliżenia problemu przytoczę przykład mojego szanowanego kolegi, który lubi sobie ponarzekać. Skarży się on na duże ekrany w smartfonach, tłumacząc że nie potrafi obsłużyć jedną ręką ekranu powyżej 4". Jednocześnie oczekuje on od telefonu szybkiego działania i dużej wydajności.
I tutaj pojawia się problem. Małe urządzenia muszą być bardziej oszczędne w podzespołach. Dlaczego? Co prawda mniejszy ekran to mniejszy pobór prądu, ale w mniejszym urządzeniu mieści się mniejsza bateria. Przy jednoczesnym zachowaniu mocnych podzespołów nie da się utrzymać takiego samego, a nawet podobnego czasu pracy na baterii. Lecz dla uspokojenia wszystkich osób lubiących małe ekrany. Mają one zazwyczaj mniejsze rozdzielczości, co pozwala na szybką pracę, przy słabszych podzespołach.

Więc po co uzbrajać urządzenia w takie cuda?
Na to pytanie mam tylko jedną odpowiedź. A czemu nie? Gdyby nie pakowanie cyferek do specyfikacji, nie potrafilibyśmy stworzyć ekranów o gęstościach rzędu 350 ppi. Właśnie dlatego ekrany nie będą mniejsze. Postęp potrzebuje pewnych poświęceń. Jednym słowem, musimy brać to co dają i czekać na nowe technologie.

Więc na co dokładnie czekamy?
Producenci mają poniekąd związane ręce. Już jakiś czas temu zauważyli problem. I całe szczęście, bo już zastosowano pierwsze "wydajniejsze" baterie. Mowa o technologii SiO+ zastosowanej przez LG w niektórych z ich smartfonów. Pozwala ona przy tych samych wymiarach baterii uzyskać większą ich pojemność.
Największym jak dotąd przełomem może się okazać zastosowanie związków siarkowych do budowy akumulatorów. Owe Litowo-Siarkowe akumulatory, będą miały pojemność ośmiokrotnie większą, lecz ze względu na dwukrotnie niższe napięcie wyjściowe wydajność będzie jedynie (a raczej aż) czterokrotnie wyższa.
Innym rozwiązaniem są baterie litowo-powietrzne o dziesięciokrotnej wydajności. Ciekawe wydają się również baterie oparte o grafen. Zapewniałyby one podobną wydajność co litowo-powietrzne lecz czas ładowania mógłby wynosić niecałe 15 min.

W czym więc problem, skoro technologie już ?
Cena... Wszystko o nią się toczy. Nowe technologie potrzebują metod dużo tańszej produkcji na masową skalę. Obecnie 1cm² grafenu kosztuje jakieś 300 dolarów, i jest grubości dokładnie jednego atomu. Zatem cena baterii na nim opartej byłaby nieziemska.
Pozostaje nam więc jedynie czekać na dalszy rozwój sytuacji i mieć nadzieję że przełom nastąpi jak najszybciej...

Ciekawostka...
Ten artykuł napisałem przy użyciu mojego ukochanego smartfona LG nexus 4. Pisałem go przez około 1h 20min non stop przy ekranie o minimalnej jasności. Poziom baterii spadł o 35% co choć trochę obrazuje skalę problemu.
Pozdrawiam wszystkich czytelników ~Walus